Przejdź do głównej zawartości

W poszukiwaniu słońca… Dzień dobry Malto!

Prawdziwa podróż odkrywcza nie polega na szukaniu nowych lądów, lecz na nowym spojrzeniu. 
Marcel Proust


Wiosenne impresje


Jest końcówka lutego 2020 roku, właśnie wyruszam na kolejną krótką wyprawę w poszukiwaniu słońca, tym razem, celem jest malutka wysepka na południu Europy, Malta. Granice są jeszcze otwarte i nikt nie myśli o tym, że już niedługo będziemy zmuszeni do „zostania w domu”.
Bardzo mnie intrygowało, jaki klimat mnie tam zastanie, co rośnie, co już kwitnie a może jeszcze wszystko lekko uśpione. Na miejscu, okazało się, że gdy u nas jeszcze zimno i deszczowo (jak to w lutym), to nad Morzem Śródziemnym, wiosna w pełni! Malta mnie zaskoczyła swoją bardzo barwną odsłoną. 
Tuż po przyjeździe, przywitało mnie wzburzone, błękitno-lazurowe krystaliczne morze, promyki słońca i temperatura w okolicach 20 stopni. Idealna pogoda na zwiedzanie, bo niekoniecznie do kąpieli morskich. Momentalnie, przykuwała oko wszechobecna zieleń oraz kolor, w postaci kwitnących roślin. Tygodniowy pobyt pozwolił mi na uzyskanie innej perspektywy, poznanie historii i krajobrazu nowego lądu. 


Przeszłość, która wpływa na przyszłość


Jak podają kroniki, w wyniku XIX-wiecznych wojen, Malta została kolonią brytyjską. Siły zbrojne okupanta opuściły wyspę dopiero w 1979 roku. W związku z tym, każdego roku, 31 marca, Maltańczycy obchodzą swój Dzień Wolności. Choć upłynęło ponad 40 lat, brytyjskie akcenty są w dalszym ciągu widoczne (zapewne zawsze będą, bo są już wpisane w część kultury tego regionu). Za każdym zakrętem pojawia się coś w stylu angielskim: charity shops (sklepy charytatywne, zysk ze sprzedaży towarów jest przeznaczany na cele charytatywne), puby, czerwone budki telefoniczne czy też język angielski (który wraz z maltańskim jest językiem urzędowym na wyspie). A pomiędzy nimi, można znaleźć knajpki z pizza, bo do Włoch jest zaledwie 80 km drogą morską. Kinnie, tradycyjny słodko-gorzki napój, to jedna z nielicznych rzeczy, którą znalazłam, jako typowy maltański przysmak. 
W komunikacji miejskiej czy na ulicy, można łatwo rozpoznać obywateli tego kraju. Maltańczykom, na pewno, bliżej do włoskiej ekspresji: mówią głośno z ciekawym maltańsko-angielskim miksem językowym. Mam wrażenie, że życzą sobie większego spokoju, nie aż tak dużego napływu obcokrajowców. Z drugiej strony, nie da się ukryć, że turystyka pełni tutaj bardzo ważną rolę.


Egzotyczne spotkania


W trakcie mojej wizyty, zwiedzam byłą stolicę Malty, Mdinę, którą obecnie zamieszkuje mniej niż 300 osób. Nie bez znaczenia jest nazywana cichym miastem, bo to właśnie tutaj ruch samochodowy jest zabroniony a wąskimi uliczkami przemieszczać się można na piechotę lub powozami konnymi. Wśród interesujących, monumentalnych zabudowań, mogę zaobserwować też równie intrygujące rośliny, jak na przykład solandrę wielką. Roślinę pochodzącą z Meksyku (w Polsce uprawiana zazwyczaj w pojemnikach), najczęściej kwitnie kilka razy w roku, w okresie od lutego do maja. Charakteryzuje się wyjątkowo dekoracyjnymi kwiatami, o dużych, żółtych i przyjemnie pachnących kielichach (zapach podobny jest do kokosa). 
Następnie, zaglądam do obecnej stolicy, Valletty. Moje pierwsze kroki wędrują do górnych i dolnych ogrodów Barrakka. Pięknego kompleksu ogrodów z fontannami i tarasami widokowymi wychodzącymi na lazurowe przestrzenie morskie. Już o tej porze roku, zachwycają kwitnące petunie, bratki czy werbeny. 
Kolejnym przystankiem jest Popeye village, czyli malownicza wioska zbudowana w 1979 roku na potrzeby filmu o bajkowej postaci lubiącej szpinak - Popeye. Dziś, pełni funkcję atrakcji turystycznej, którą można zwiedzać cały rok. Urocza i kolorowa architektura sprawia, że można poczuć się jak w innej rzeczywistości. Wielkie palmy, soczyste aloesy i krystaliczny krajobraz morza, zdecydowanie zachęca do zatrzymania się i odpoczynku w tym miejscu. 
Przy okazji zwiedzania turystycznych miejsc, mijam codziennie wiele roślinnych, egzotycznych okazów, jak: drzewa oliwne, gigantycznej wielkości kaktusy, cudnej urody stokrotki afrykańskie, opuncje, kufliki cytrynowe czy strelicje królewskie. Już w lutym na Malcie, można podziwiać rozkwitnięte malwy, kwitnący rzepak, pola pomarańczowych nasturcji i nagietków, klomby wysadzone bratkami czy goździkami, czerwone hibiskusy, oraz buchające purpurą, moje ukochane bugenville. Na polach uprawnych już w tym czasie dojrzewa bób, groszek cukrowy, cukinie, pomidory (które już kwitły), główki kapusty i ziemniaki.
Na wąskich, maltańskich uliczkach, gdzie zakładanie typowych założeń zielonych jest niemożliwe, widoczne są ogrody w doniczkach. Znajdziemy w nich frezje, juki, pelargonie, petunie, kaktusy, oleandry czy palmy. Rośliny te kochają słońce i poprzez to doskonale radzą sobie w tym, bardziej suchym klimacie.


Morze wolności


Moja śródziemnomorska podróż dobrze mnie przygotowała na dopiero pojawiające się wiosenne przebłyski w Polsce. Pokazała inny punkt widzenia, inny punkt nieba i dała poczuć ten bezcenny zapach morza…morza wolności tuż przed rozpoczynającą się pandemią strachu.






























Komentarze