Przejdź do głównej zawartości

Mój przepis na ogród

„Założyć ogród to uwierzyć w jutro”
Audrey Hepburn
Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami, za wiaduktem i kilkoma polami jest moja bajka. Bajka, której tytuł brzmi 80-cio metrowy miejski ogródek na wrocławskich przedmieściach. Miejsce mocy, miejsce spełniania marzeń, miejsce, gdzie czas płynie inaczej, jakoś tak spokojniej i weselej. Ooo tak, „Wsi spokojna! Wsi wesoła!” Takie jest to moje miejsce. 
Ogródek z racji swojej powierzchni i usytułowania (osiedle otoczone blokami) pełni rolę trochę miejską, trochę ekologiczno-sielską. Otoczony jest tujami, środek wypełnia trawa, a pomiędzy, tam, gdzie są wolne przestrzenie: wiosną królują tulipany, żonkile, hiacynty i krokusy, zaraz później zapachem lilak przywołuje maj, a wiśnia i magnolia, pomalutku rozrastają się w swoich doniczkach. Jeszcze na przełomie lutego i marca, jak rasowy działkowiec, zakładam swoją szklarnię i wysiewam pomidory, paprykę oraz zioła. Po zimnych ogrodnikach, w maju, jest piękny, długo wyczekiwany czas sadzenia, chuchania, podlewania i cieszenia się z bycia blisko z naturą. A potem już przychodzi lato i mój ogródek zamienia się w ogród botaniczny tętniący zielenią, kolorem i blaskiem. W tym czasie zdecydowanie królują zioła: mięta o różnych odmianach (pieprzowa, jabłkowa, ananasowa, kłosowa czy długolistna), melisa, lubczyk, oregano, bazylia, tymianek, macierzanka, nagietek lekarski, nasturcje oraz nać pietruszki, szczypiorku czy kopru.  Zazwyczaj korzystam z nich do przygotowywania napojów orzeźwiających, ciast (z dodatkiem mięty) i naparów ziołowych. Moje zioła zamieszkują także w doniczkach, które wypchane są różnorodnymi odcieniami zieleni. Wierze, że te dary natury mają moc, także warto się nimi otaczać i korzystać z ich walorów smakowych oraz prozdrowotnych. Zioła mają jeszcze tę zaletę, że są roślinami fitosanitarnymi. Wpływają na ograniczenie chorób, szkodników czy poprawiają jakość gleby. Przy tym, warto pamiętać o allelopatii, czyli o sadzeniu roślin w korzystnym dla siebie sąsiedztwie, np. mięta, tymianek wokół róż potrafi odstraszać swoim zapachem mszyce, podobną rolę pełnią nasturcje i nagietki pośród pomidorów, a cebula posadzona obok truskawki poprawia jej smak. Zatem zestawiajmy ze sobą korzystnie oddziaływujące na siebie rośliny, aby cieszyć się zdrowym i smacznym plonem. Nie tylko smak, ale i kolor jest ważny, bo to on przyciąga motyle i pszczoły, ale czasami też sąsiadów! Wspólne rozmowy łączą, pozwalają wymienić się wiedzą, roślinami i naszymi małymi radościami.
Od 2019 roku zbieram deszcz, czyli jestem szczęśliwą posiadaczką pojemnika na wodę deszczową. Wszystko zaczęło się od konkursu „złap deszcz” zorganizowanego przez wrocławskie MPWiK. Dzięki głosom od przyjaciół i znajomych, moje zdjęcie (przedstawiające pomidory) uzyskało wystarczającą liczbę „lajków”, abym mogła oszczędzać wodę, rozwijać zachowania proekologiczne, a przede wszystkim pielęgnować moje rośliny. Wystarczy mały domek (na narzędzia ogrodnicze), rynna i deszcz! Już w sezonie 2019 i 2020, kilkanaście razy pojemnik był wypełniony po brzegi. Zwłaszcza w obliczu zmian klimatycznych, łapanie deszczu jest jedną z aktywności, która pomaga naszej planecie, roślinom oraz portfelom. Obserwując obecną sytuację związaną z nadchodzącą suszą, wprowadziłam na swoje rabaty rośliny sucholubne, tworząc tym samym ogród preriowy. Zaprosiłam do siebie: trawy ozdobne (ostnica „pony tails”, miskant, kostrzewa sina oraz futro niedźwiedzie), lawendy, gipsówki, rudbekie, szałwie omszone, perowskie, kocimiętki, pnącza typu rdestówki Auberta, wiciokrzewy czy przetaczniki kłosowe.  Dzięki zebranej deszczówce i odpowiednio dobranym gatunkom, pustynne klimaty wydają się mniejszym zagrożeniem, a ogród staje się bardziej samoobsługowy.
Żyję zgodnie z tym, co mówią japońscy stulatkowie: „codziennie rano cieszę się na to, że wstanę o szóstej rano i rozsunę zasłony, po czym ujrzę ogród, który mam w pobliżu, by uprawiać w nim warzywa.” To jest mój sekret na szczęście, na japońskie „ikigai”, czyli „cel, który prowadzi człowieka przez życie, stanowi dla niego impuls do tworzenia piękna i bycia przydatnym społeczeństwu oraz sobie samemu.” Mój cel – mój ogród, mnie umacnia wewnętrznie, pozwala leczyć rany i dostarczać mocy satysfakcji. Znalazłam swój przepis na dobre życie i wiem, że „wszystko można zacząć od nowa. Jutro jest zawsze świeże i wolne od błędów”.

W sierpniowym wydaniu "Przepisu na ogród" ukazał się mój artykuł i zdjęcia z mojego ogródka:

























Komentarze